niedziela, 11 lipca 2010

TOP CZTERY - NERD ROCKERS

Jak świat światem bycie nieprzystosowanym do życia odludkiem sprzyjało robieniu świetnej rockowej muzy. Przykłady? Są ich tysiące. Jedni mają obsesję na punkcie gier fantasy, inni uczą się nocami klingońskiego, jeszcze inni zakopują się w książkach o wampirach czy innym ustrojstwie. Poniewierani przez życie z powodu swoich skrzywień na punkcie tego czy tamtego, prędzej czy później sięgają po gitary i przelewają swoje nastoletnie żale na taśmę. Reszta jest historią. Oto kilku gamoni, którzy w kategorii przekuwania swoich obsesji w sukces sceniczny prześcignęli całe zastępy podobnych im nerdów.

Bill KELLIHER (gitarzysta Mastodon)

Pierwszym filmem, jaki mały Billy zobaczył w kinie były Gwiezdne Wojny i było to doświadczenie tak silne, że już na zawsze pokrzywiło jego niewinny umysł. Kelliher na punkcie GW ma absolutnego zajoba. Do tego stopnia, że własnemu dziecku dał na imię Harrison (od odtwórcy roli Hana Solo, Harrisona Forda), połowę mieszkania zamienił w muzeum zabawek z logo Star Wars, a gdzieś po drodze obtatuował sobie ramiona postaciami łowców nagród z oryginalnej trylogii. Hej, ja też lubię Gwiezdne Wojny, naprawdę, ale są rzeczy, których się zwyczajnie nie robi.



Sebastian BACH (ex-wokalista Skid Row)

Fenomen zespołu KISS właściwie zupełnie ominął Europę. Pewnie dlatego, że w USA dzieciaki oszalały do tego stopnia, że zespół mógł zupełnie ją zignorować, wypuszczając za to na rodzimy rynek miliony najczęściej badziewnych gadżetów i praktycznie wszystkiego, na czym da się zarobić. Wyobraźcie sobie absolutnie dowolną rzecz. A teraz wyobraźcie sobie tę samą rzecz, tylko z logo KISS - ta rzecz z pewnością istnieje i jest do kupienia. O ile wcześniej nie kupił jej Sebastian Bach. Ów koleżka spędził większą część życia zbierając (e.g. kupując za ciężkie pieniądze) wszystko, co namaścił Gene Simmons & Co. Od magnesów na lodówkę po maszynę do pinballa. Jakby tego było mało Bach już dziecięciem będąc inwestował w kolekcję komiksów, która dziś zawiera m.in. pierwszy numer Spider-Mana (wart $ 25.000) i jest przetrzymywana w ognioodpornym sejfie. Sebastian Bach z dumą nadaje powiedzeniu "duży chłopiec" zupełnie nowego znaczenia.



Rivers CUOMO (wokalista, gitarzysta Weezer)

Rivers Cuomo jest rzadkim przykładem nerda wielokierunkowego - Multinerda. Gry RPG, komputery, KISS, piłka nożna, Azjatki - ten koleś ma świra na punkcie wszystkich tych rzeczy. Ale największą obsesją Riversa jest on sam. Z ponad 800 piosenek, które zdążył nagrać w ciągu swojego 40-o letniego życia, ok. 85% porusza kwestię Riversa Cuomo. Ale czy może być ciekawszy temat niż facet, który wychował się w buddyjskiej komunie w Connecticut, któremu 10 lat zajęło ukończenie studiów i który dziewictwo stracił grubo po trzydziestce? No bez żartów. I choć połowa sukcesu Weezera i tak opiera się na tym samym uczuciu, którym zdrowy emocjonalnie humanoid odczuwa na widok zmokniętego szczeniaczka, to Rivers z podniesionym czołem i bez cienia zażenowania opowiada kiedy i gdzie się da o swoich nieudanych podbojach miłosnych i bez mała każdej sekundzie swojej nerdowskiej egzystencji. Obecnie pracuje nad potężnym internetowym pamiętnikiem, który ma co do godziny opisywać jego życie w Kalifornii w latach 1992-1994, kiedy powstawał Weezer. Drżyjcie.



Claudio SANCHEZ (wokalista gitarzysta, Coheed & Cambria)

Słusznej postury Portorykańczyk wyposażony w groteskową burzę czarnych włosów i zupełnie nieprzystający głos małej dziewczynki - Claudio Sanchez na każdym etapie obcowania ze swoją skromną osobą udowadnia, że jest niekwestionowanym królem wszystkich nerdów. Nie ma co się silić na zgryźliwe uwagi, ta historia pisze się sama. Wszystkie teksty C&C z kolejnych płyt opowiadają historię Coheeda i Cambrii, postaci wymyślonych przez Sancheza, żyjących gdzieś w odległej galaktyce zwanej Bag On Line, walczących z kosmicznymi potworami o życie swoich dzieci. Mało? Całą tę historię Sanchez przeniósł do komiksu i książki, ponoć jest pomysł na ekranizację. Idąc za ciosem wymy ślił kolejną komiksową postać, Kill Audio (sic!), który jako żywo przypomina samego autora i przemierza świat zwalczając kiepską muzykę. Pojawiły się też figurki z podobizną bohatera, które Claudio ochoczo upiększa swoim autografem Mało?? Wszystkie elementy obydwu historii oparte są na faktach z życia Claudio. "Amory Wars" (tytuł komiksu), bo mieszkał przy Amory Drive; "Bag On Line", bo tak nazywał się sklep z torbami, obok którego mieszkał w Paryżu; Sami Coheed i Cambria (i ich potomstwo) to dokładne odwzorowanie jego rodziców (i ich potomstwa). I na koniec "Second Stage Turbine Blade" (tytuł debiutanckiej płyty C&C), bo jego ojciec tę właśnie część montował w fabryce klimatyzatorów, w której pracował... Właściwie każdy nowy element wiedzy na temat Claudio Sancheza to jeden wielki WTF. Ale musicie przyznać - u szczytu nastoletniej alienacji stworzyć swój własny, bełkotliwy i do bólu egocentryczny świat SF a następnie przekuć go w miliony sprzedanych płyt i wyprzedane koncerty na całym świecie? Król jest tylko jeden.