środa, 6 sierpnia 2008
Lau Nau - Nukkuu (7.8)
Taka płyta mogła powstać tylko w Finlandii. Posępne, mroźne, szare niczym wschód słońca w środku zimy melodie. Tajemnicza Lau Nau (naprawdę Laura Naukkarinen) serwuje nam przepięknie smutne piosenki (?) będące kwintesencją psychodelicznego folku. Tradycyjne fińskie instrumentarium podrasowane klasycznie skandynawską elektroniką spod znaku Mum w połączeniu z anielskim głosem Lau Nau (oraz gości z helsińskiego, acid-folkowego kolektywu zebranego wokół wytwórni Locust) w sumie dają piorunujący w swej prostocie efekt. Gdyby Ben Chasny znany Six Organs of Admittance mieszkał w finlandii pewnie tak brzmiałaby jego muzyka. Niby skandynawska, ale z korzeniami gdzieś w dalekiej Azji, słychać tutaj pogłosy gdzieś z tuwańskich stepów. Transowa ale nigdy nużąca, idealna na, cóż, zimowy wieczór. Delikatny, ciepły wokal Lau Nau cudownie kontrastuje z chłodnymi brzdękami z nierozpoznawalnych przeze mnie instrumentów szarpanych, stukanych i potrząsanych. W innych miejscach jest ich idealnym uzupełnieniem. Szumiąca, pogłosowa produkcja sprawia wrażenie bardzo organicznej i dodaje Nukkuu atmosfery tajemniczości, pozwala muzyce przenieść nas gdzieś hen na północ, gdzie po zmroku, przy rozpalonym ogniu Lau Nau wyśpiewuje czy raczej mruczy swoje rzewne historie. Jest trzaskający mróz za oknem, jest ciepło bijące z paleniska, jest tajemnica, jest psychodelia, jest cudowna muzyka, jest autentycznie, jest pięknie. Owszem, tu i ówdzie słychać i komputery, i fuzzowane gitary, ale nie psują one wrażenia obcowania z rzeczą autentycznie ludową w najlepszym tego słowa znaczeniu. Magiczna to płyta, polecam wszystkim tym, którzy lubią zasypiać przy muzyce i nie lubią koszmarów. Cudowne doznania senne (i nie tylko!!) gwarantowane.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz